Zaczęło się od obejrzenia filmików ze szkół Brytyjskich, w których przy szkołach dzieci mają ogródki, a nawet hodują zwierzęta. Jak zwykle po zachwycie nad wspaniałym pomysłem zrodziło się marzenie aby zrealizować choć część takiego projektu w szkole. Udało się ale nie obyło się bez zgrzytów, porażek, nieprzewidzianych sytuacji.
Rośliny, które przynieśli rodzice - bez których większość szalonych pomysłów nie mogło by być zrealizowanych:
Buty- moje trampki po pracy:
Przygotowanie ziemi-jak widać maluchy dzielnie pomagają, w tym moje własne dzieci. Ten kto jeszcze nie wie- w rodzinie nauczycielskiej wszyscy pracują w szkole. Niejednokrotnie córka wycinała szablony, odrysowywała, biegała na ksero, a mąż jest do prac siłowych.
Rodzice w natarciu, a raczej jeden z ojców, który służył swoim silnym ramieniem:
Sylwia- nasz klasowy pomocnik
Maluchy w natarciu
Nie ma lepszych kopaczy niż dzieci
Nasze dynie - wyrosły i mam nadzieję, że dadzą nam owoce
Najtrudniejsza sprawa to wykopanie rynienek żeby "włożyć" stelaż, który został wykonany z desek po szafie moich dzieci. Każda deska została zabezpieczona grubą folią malarską.
Mam nadzieję, że wystarczy na jakiś czas, a potem może się uda zdobyć stelaż z prawdziwego zdarzenia.
Jak się okazało, musimy zmienić kierunek naszego stelaża ale to dopiero w sobotę - w dzień wolny od pracy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz